Wywiad z Kamilą – mamą trójki dzieci, wychowującą w duchu rodzicielstwa bliskości, entuzjastką co-sleepingu, noszenia w chustach i karmienia piersią
Agnieszka Bartnik : Jak się śpi w 5 osób? Skąd taka decyzja?
Kamila : Jak my to robimy? Razem !!!
Początkowo mieliśmy łóżko 210 x 160 i znakomicie się na nim mieściliśmy we czwórkę, nawet pod koniec trzeciej ciąży.
Witek lat obecnie 3,5 i Wojtek 2 1/4 śpią razem odkąd Wojtuń skończył pół roku i zobaczył, że jego kładziemy do łóżeczka (samego!!), a Witek mości się w naszym łóżku. Darł się dotąd, aż go wzięliśmy do siebie, ale nie kazaliśmy mu się długo męczyć, bo naprawdę lubimy spać z dziećmi Wówczas ich już nawet nie próbowaliśmy separować i jak pokazuje doświadczenie – nie było to w ogóle konieczne. Gabarytów obaj byli wystarczających, żeby nie dać sobie zrobić krzywdy. Od tamtej pory śpią razem, koło siebie, na sobie nawzajem, wkładają sobie pięty w usta i wciskają głowy w brzuchy, a nieraz, autentycznie, jeden śpi na drugim i też jest git. Nikt się nie budzi.
Kornel, obecnie 3 miesiące, też odmówił spania w łóżeczku. Jest szalenie wrażliwy na zapachy i całkowicie w łóżeczku buntował się do skutku, podczas gdy w naszym łóżku, czyli w naszym zapachu wystarczyło go położyć na brzuszku i spał po trzech sekundach.
Ułożyliśmy się więc tak: tata od ściany, ja jako banda – od brzegu, starsi chłopcy w naszych nogach, Kornel przy cycusiu. Nie zdało egzaminu, bo:
– każdy z chłopców musi spać koło mnie: jeden usypiając bawi się moimi (i tylko moimi) włosami, jeden bawi się pierścionkiem, no a Kornelek musi mieć cycusia,
– starsi chłopcy byli zwyczajnie przez nas kopani,
– Wojtek śpi niespokojnie i jednej nocy dwukrotnie go zdejmowałam z Kornelka, raz ułożył się na małym, jak na poduszce, drugim razem położył się na nim w poprzek, tak, że Kornelek leżał pod jego brzuchem; na szczęście obaj sypiają praktycznie wyłącznie na brzuchu, więc nic się nie stało, ale ja się przestraszyłam i postanowiłam błyskawicznie wyciągnąć wnioski.
Usiłowaliśmy Kornela ułożyć od ściany, potem ja, starsi chłopcy i od brzegu tata, ale w ten sposób tata spadał, więc uciekał na kanapę, a chłopaki zwyczajnie spadali z łóżka. Witek już to kontroluje, Wojtek jeszcze spada.
A.B. : Więc jak rozwiązaliście problem spadania chłopców z łóżka?
K. : Wtedy tatuś oficjalnie wylądował na kanapie, a ja spałam z chłopakami w poprzek łóżka, bo tak się nawet wygodnie mieściliśmy. Ale nie trwało to długo, bo nauczeni doświadczeniem wakacyjnym, kiedy po prostu łączyliśmy łóżka w wieloosobowych pokojach, zwyczajnie domówiliśmy materac. Wywaliliśmy łóżeczka z sypialni (uwaga na dziadków, strasznie marudzą), dorobiliśmy łóżko tej samej wysokości i w efekcie teraz mamy łóżko 210 x 280 z trzech stron ograniczone ścianami, a z czwartej jeszcze troszkę przewijakiem – komodą. Całkowity luksus, każdy ma to czego potrzebuje.
Śpimy tak: ściana, Kornel na wysokości cycusia, ja – równolegle do niego i do ściany. Oboje zajmujemy węższy materac, czyli 140 cm. W nogach Kornela jest miejsce dla kota i dodatkowych kocyków. Potem z głową przy mojej głowie leży na ukos Witek, który musi mnie czochrać, więc musi mieć dostęp do moich włosów. Równolegle do niego z głową na wysokości mojego brzucha leży Wojtuś, który musi się bawić pierścionkiem. W ich nogach, znów równolegle do ściany leży tatuś nie narzekający na brak miejsca (sukces, bo on wymagający jest pod tym względem). I koniec łóżka.
A.B. : A co z nocnym przytulaniem do męża?
K. : Oczywiście nie ma mowy o przytulankach rodziców w nocy, co skutkuje potrzebą dodatkowej kołdry, ale mniemam, że za jakieś pół roku Kornelek wyrośnie na tyle, że ich wszystkich złożymy na szerszym materacu, my zajmiemy mniejszy i również ta kwestia się rozwiąże.
A. B. : Czy wysypiacie się oboje z mężem?
K. : Jeżeli chodzi o wysypianie się, to … cóż, chyba trzeba się do tego przyzwyczaić. Oboje bardzo dobrze usypiamy i śpimy twardo więc błahostki typu pięta w oku nas nie budzą, a jak już trzeba się obudzić, to łatwo usypiamy. W każdym razie nie chodzimy niewyspani. Młodzież natomiast wysypia się znakomicie.
A.B. : Jeszcze interesuje mnie kwestia usypiania dzieci. Jak wygląda Wasz rytuał?
K.: Jeżeli chodzi o usypianie dzieci, na początku, czyli po urodzeniu Kornelka, praktykowałam usypianie wszystkich trzech rybek na raz, ale to nie było szczęśliwe rozwiązanie, bo starsi chodzą bardzo późno spać; o wiele za późno dla Kornela, który w związku z tym darł się calusieńki wieczór. Bez sensu. Zwłaszcza, że żeby go nakarmić odwracałam się tyłem do starszych ku ich OGROMNEMU niezadowoleniu. Przestawiliśmy się więc na kładzenie najpierw Kornela, który bardzo ładnie i szybko usypia, a jak nie szybko, to nie robi problemu, jak na ostatnie chwile zostawi się go samego. Usypia sam. Potem kąpiemy i kładziemy starszych i tu już nie jest tak różowo, bo oni nie usną, jeżeli ja koło nich nie leżę. Z tego obowiązku zwalnia mnie tylko nieobecność w domu. Zwykle kończy się tak, że ja usypiam razem z nimi, a jest to koło 10 wieczorem. Czytamy na dobranoc i prowadzimy rozmowy o Bardzo Ważnych Rzeczach, co w żaden sposób nie budzi Kornela, który śpi już dawno jak suseł i jedynie w pogoni za paluszkiem do ssania kręci się na brzuszku jak igła kompasu.
Kiedy jeszcze Wojtek był na cycusiu, a Witek już nie potrafił usnąć bez mamy, robiliśmy to tak, że podłączaliśmy Wojtka do cycusia, Witka układaliśmy do butli pod drugim cycusiem, a kiedy byli już nasyceni i się kładli – każdy przytulał się do mnie ze swojej strony mamy i tak usypiali.
A.B. : Czy zauważasz jakieś wymierne efekty z współspania u swoich dzieci? Co mogłoby przekonać innych do takich praktyk?
K. : Owszem, mam taką refleksję na temat wspólnego spania samych dzieci razem. Oni się cały czas dotykają i to jest dla nich całkowicie naturalne. Strasznie fajne! A szczególnie rzuca się w oczy, kiedy przychodzą inne dzieci i Witek z Wojtkiem traktują je jak siebie nawzajem – dotykają. Inne dzieci zwykle się wtedy odsuwają nieprzyzwyczajone do takiej bliskości, przy czym ta obserwacja dotyczy w zasadzie tylko jedynaków. Uderzyło mnie to, dlatego o tym piszę.
Spanie razem – my naprawdę to lubimy! I uważamy oboje, że to przynosi bardzo wymierne efekty emocjonalne u dzieci.